Czarny Dunajec: Już podczas lutowych obrad radni pytali burmistrza o to, kiedy rozpocznie się tak oczekiwane przez mieszkańców sprzątanie ściętych drzew na obszarze około 100 ha
W ubiegłym roku to właśnie mieszkańcy poddali pomysł eksperymentalnego wycięcia jedynie 10 ha. Postanowiono jednak inaczej i teraz unikatowa roślinność może ulec zniszczeniu, ponieważ została przygnieciona niewywiezionym drewnem. Przypomniano też, że zgodnie z umową, także z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, wykonawca wyrębu zobowiązał się do posprzątania całej biomasy. Żeby nie dewastować torfowisk ciężkim sprzętem wynajęto nawet na cały dzień specjalny śmigłowiec, ale wykonawca skorzystał z niego… jedynie przez godzinę usuwając zaledwie ułamek powalonych drzew.
Teraz część radnych niepokoi to, czy pozostałości zostaną usunięte przed okresem wegetacji bezcennych przyrodniczo roślin. Burmistrz Marcin Ratułowski odpowiedział, że w związku z pismami w sprawie przyznania dodatkowych środków na te prace, krótką wizytę w tym rejonie złożył już dyrektor RDOŚ Rafał Rostecki. Z sali padły natychmiast pytania, dlaczego na to spotkanie nie zostali zaproszeni radni czy też sołtysi.
Marcin Ratułowski: Chciał zobaczyć co jest. Powiedział, że będzie teraz mógł odpowiedzieć na pisma GDOŚ w sprawie właśnie naszych wniosków, które złożyliśmy. Ale to było pierwsze rozpoznawcze spotkanie pana dyrektora, ponieważ on nie nadzorował tego projektu, a chce wiedzieć, dlaczego biomasa nie została zwieziona. I prosił o takie spotkanie tylko i wyłącznie w terenie. Trwało ono bardzo krótko. My musimy wywalczyć około miliona złotych, żeby tą biomasę zwieźć, ale nie w trybie, że będą tam wjeżdżać ciężkie sprzęty, tylko zażądaliśmy, żeby była biomasa zwieziona z udziałem śmigłowca, tak jak to było częściowo robione
– powiedział m.in. podczas ostatniej sesji burmistrz Marcin Ratułowski.
Czytaj także: