Dorośli z rozrzewnieniem wspominają szkolne wagary. Dziś kiedy usankcjonowano Dzień Wagarowicza nie wydają się już one takie pociągające
Radio Alex: Gdzie się chodzi na wagary w Zakopanem?
Równie stoją otworem. Łanie można podglądać.
Radio Alex: Chodził Pan na wagary?
Pewnie tak, po prostu się chodziło po Krupówkach.
Radio Alex: Były jakieś konsekwencje?
Wtedy nie za bardzo, dziś by były większe. Wtedy mało kto wiedział.
Radio Alex: Dzień Wagarowicza to fajny pomysł?
Tak, tym bardziej jak spędzają go w kinie i rzeczywiście nie uciekają nigdzie.
(…)
Radio Alex: W jakich latach Pan chodził do szkoły i czy chodził Pan na wagary?
Pan Marek: To była największa przyjemność chodzenia na wagary. To były lata 50, 53-55 chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 1. W szkole uczniowie nazywali mnie czasem inspektorem. Tak rzadko bywałem w szkole, często bywałem na wagarach, a szczególnie wiosną lubiłem chodzić. Wiosna mnie nastrajała romantycznie, nostalgicznie, kwiatki się pokazywały, potok szumiał. W zimie też się zdarzało. Na wiosnę chodziłem nad potok Biały. Tam nie było żadnej zabudowy. Płynął sobie swobodnie potok. Z kolegą puszczaliśmy piórnik jako łódeczkę. Piórniki były drewniane, zasuwane na zasuwkę.
Radio Alex: A co Pan myśli o Dniu Wagarowicza?
Pan Marek: Teraz jest taki sztuczny Dzień Wagarowicza.
Radio Alex: Każdy może wtedy iść na wagary…
Pan Marek: W tamtym czasach, jak ja chodziłem, wprawdzie miałem nieobecności w szkole, ale generalnie konsekwencji nie było żadnych. Po prostu trzeba się było douczyć, uzupełnić materiał szkolny.
Z tymi bardzo dawnymi, ale i tymi obecnymi wagarowiczami rozmawiała nasza reporterka Beata Denis-Jastrzębska.
Czytaj także: