Sprawa niezmiernie ważna, wiec kolejny raz przypominamy. Jeśli wzywamy na pomoc ratowników i widzimy nadlatujący śmigłowiec - dajemy znak załodze, że to my wzywaliśmy pomoc. Służy temu międzynarodowy sygnał - stajemy - o ile to możliwe i bezpieczne dla nas - w pozycji wyprostowanej - podnosimy obie ręce w górę tworząc z naszego ciała literę Y - od angielskiego słowa yes. To jasny znak dla ratowników, że w tym miejscu potrzebna jest ich pomoc.
Jak się zachować na widok lecącego śmigłowca ratunkowego?
Odpowiadamy na pytanie, bo kilka dni temu turyści machali załodze ratunkowej rękami opóźniając akcję. Mówi Piotr Konopka:
Radio Alex: Jeżeli tej pomocy nie potrzebujemy, to co wtedy? Jak się wtedy zachować?
Piotr Konopka: Najlepiej ignorować, nie machać, nie próbować nawiązywać żadnego kontaktu z załogą śmigłowca. Dlatego, że takie próby absorbują uwagę i absorbują wzrok pilotów, pozostałych ratowników i wprowadzają po prostu niepotrzebne zamieszanie.
Radio Alex: Zdarza się, że ktoś przez głupotę złośliwie pokazuje, że potrzebuje pomocy, mimo że nie jest mu ta pomoc potrzebna?
Piotr Konopka: Na szczęście takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko. Można powiedzieć z drugiej strony, że o wiele za dużo. To jest oczywiste, że utrudnia pracę załogi śmigłowca, ale może doprowadzić nawet do poważnych następstw, dlatego że osoba pilnie potrzebująca pomocy może się tej pomocy na czas nie doczekać. Bo jeśli śmigłowiec przy ziemi, co gorzej desant ratowników, desant załogi z powietrza i okaże się, że to miejsce nie jest miejscem, w którym oczekuje ofiara wypadków, to podebranie tej załogi, tych ratowników dołowych, wciągnięcie ich na windzie na pokład śmigłowca trwa. I to mogą być te minuty, które kogoś oczekującego na pomoc mogą kosztować życie.
Z Piotrem Konopką TOPR rozmawiał Maciej Pałahicki.
Czytaj także: