Wielka sobota, czas iść do kościoła ze święcielinom, czyli jak dawniej wyglądała góralska święconka
Wielka sobota, czas iść do kościoła ze święcielinom. Co dawniej zawierała góralska święconka? Opowiada regionalistka z Orawy.

Szacowany czas czytania: 01:34
Koszyczek ze święconką, na Podhalu zwany konsolką, a na Orawie święcielinom tradycyjnie niesiono do kościoła w Wielką Sobotę. Nie było w nim czekoladowych zajączków, jajek-niespodzianek z fabryki w dalekim kraju, ani baranków z cukru i żelatyny. O tym co dawniej wkładano do koszyczka, opowiedziała naszej reporterce Ewa Magiera z Zespołu Regionalnego „Orawiacy”.
Co dawniej zawierała góralska święconka? Opowiada regionalistka z Orawy:
Ewa Magiera: Tam była ułożona słonina wędzona, kiełbasa. Chlebuś upieczony, jak kto umiał to też i babkę upiekł. Jajka były gotowane w cebuli. Nie były one dawniej rzeźbione czy malowane, tylko w cebuli uwarzone. I one kolor nabrały. No i chrzan przede wszystkim – chrzan musiał być. Sól tez musiała być. No i rzepa. Nie wszyscy rzepę święcili, ale najczęściej się wkładało tą rzepę, bo potem jak się sadziło, to ten okrawek się dawało, żeby plony były obfite.
No i zieleniną się też przystrajało kosołkę, no i najczęściej to był jałowiec, bo jałowca tez się wedziło, no to taki zapach robił. No i przykryło się potem białą serwetką. Tak się oświęciło tą święcieline. Do białej Izby się kosycek odstawiło na stół, na biały obrus. No bo w białej izbie było zimnawo, to coby się tam nie popsuło, to syćko. No i w wielką niedzielę po rezurekcji można było już zasiednąć do śniadania wielkanocnego.
Rozmowę przeprowadziła reporterka Radia Alex, Beata Denis-Jastrzębska.
Czytaj także: