Ponad 200 strażaków zdobędzie Giewont, by promować ideę dawstwa szpiku
Od trzech lat strażacy z całej Polski ruszają w Tatry w pełnym, ważącym kilkanaście kilogramów rynsztunku używanym w czasie gaszenia pożarów. Weszli już na Rysy i Świnicę. W tym roku, jeśli tylko pogoda będzie im sprzyjać, ponad 200 strażaków zdobędzie Giewont. Nawet jeśli zmienią trasę z powodu złych warunków atmosferycznych promocja idei odbije się szerokim echem.

Szacowany czas czytania: 08:19
Ponad 200 strażaków zdobędzie Giewont
Wszystko zaczęło się od Sławomira Kowalczyka z OSP z Łukowic Brzeskich. Najpierw został dawcą szpiku kostnego potem namówił kolegów, by wspólnie ruszyli w góry i zarażali ideą napotykanych turystów. W góry wyruszył również strażak Sławomir Pogorzelski, u którego stwierdzono ostrą formę białaczki. Szpik kostny od dawcy uratował mu życie.

Jako potencjalni dawcy szpiku kostnego mogą rejestrować się osoby w wieku od 16 do 55 lat. Punkty rejestracji będą znajdowały się w Kuźnicach w sobotę i w niedzielę.
Mówi Kornelia Zdolska z Fundacji DKMS:
Kornelia Zdolska: W tamtym roku, kiedy na Świnicę wyruszyło 77 strażaków, przez kilka dni zarejestrowało się myślimy, że ponad 1000 osób i to jest tak naprawdę ponad 1000 szans na nowe życie, więc to jest super i bardzo nam na tym zależy.
Radio Alex: Oprócz tego w inny sposób będziecie szukać dawców. Mam na myśli te punkty, które będą w Kuźnicach.
Kornelia Zdolska: Tak, w Kuźnicach dzisiaj i jutro, od godziny 10:00 do godziny 20:00, w okolicach kolejki na Kasprowy Wierch. Jest nasz namiot z naszymi wolontariuszami, pracownikami fundacji i dawcą faktycznym, który także tam będzie odpowiadał na wszystkie pytania, jeśli ktoś będzie miał jakieś wątpliwości. Tam jest ten namiot i można się stacjonarnie zarejestrować. To wygląda to tak, że się pobiera wymaz z wewnętrznej strony policzka. Rejestracja trwa mniej więcej 10 minut i potem już dołącza się do bazy potencjalnych dawców szpiku.

Mówi Sławomir Kowalczyk z OSP Łukowice Brzeskie:
Radio Alex: Pan jest pomysłodawcą tej akcji wyjścia strażaków w góry w celu zbierania kandydatów do oddania szpiku. Dlaczego?
Sławomir Kowalczyk: Strażacy cieszą się ogromnym zaufaniem Polaków. Chciałem to wykorzystać. Ten mundur w górach to – tak jak wcześniej mówiłem UFO wylądowało albo zobacz, chyba przegrał zakład – i to przyciąga uwagę i podchodzą, i pytają: Dlaczego? Dlaczego idę? Dlaczego w tym mundurze? Dlaczego maskę mam na twarzy? Bo wcześniej też korzystałem z aparatu. Wtedy nawiązuje się rozmowa. Przyciąga to dzieci, a jak dzieci podejdą, podejdą też rodzice, turyści i pytają dlaczego? Wtedy nawiązuję rozmowę, opowiadam historię na własnej skórze. Oddawałem kiedyś krew, później zaprzestałem tego. Ale właśnie wpadła mi strona Fundacji DKMS i zacząłem czytać. Mówię do żony – kochanie chyba się zapiszę. Zapisałem się właśnie i doszło do tego etapu, w jakim teraz jesteśmy.
Radio Alex: Czyli pan już trafił na osobę, która mogła skorzystać z Pana materiału?
Sławomir Kowalczyk: Tak, w 2018 roku się zapisałem. To była może jesienna pora. W lutym 2019 już zostały pobrane ode mnie komórki macierzyste.
Radio Alex: Czy Pan wie, dla kogo komu pan życie uratował?
Sławomir Kowalczyk: Tak, tak. Poznaliśmy się po dwóch latach.
Radio Alex: Jakie to było spotkanie?
Sławomir Kowalczyk: Bardzo wzruszające. Spotkaliśmy się nie raz, bo często się odwiedzaliśmy i dzwoniliśmy do siebie, praktycznie co drugi dzień. Jak już któryś nie zadzwonił, to znaczyło, że coś się dzieje. Rodzina stwierdziła, że mamy starszą siostrę. Tak wyglądała nasza relacja.
Mówi Tomasz Michalik z OSP Łososina Górna:
Radio Alex: Dlaczego pan się zdecydował? I troszeczkę o tym wyposażeniu, co pan będzie miał na sobie?
Tomasz Michalik: Jeżeli chodzi o ubrania, które będę miał na sobie, to będzie to pełne umundurowanie bojowe, czyli kurtka, spodnie, specjalne buty, do tego dodatkowo kominiarka wraz z hełmem i butla z powietrzem na plecach, bez maski.
Radio Alex: Waga tego wszystkiego?
Tomasz Michalik: Waga całego zestawu to jest około 16-18 kilogramów w zależności od rodzaju butli, bo mamy dwa rodzaje butli. Dla nas w górach nie ukrywam, że lepsza jest butla kompozytowa, która jest lżejsza. Wiadomo, że butla stalowa jeżeli jeszcze będzie uzupełniona powietrzem jest to troszkę większy ciężar, który musimy na własnych barkach wnieść.
Radio Alex: Jak się idzie z takim ciężarem? Jak się oddycha?
Tomasz Michalik: Jeżeli chodzi o oddychanie to jest kwestia bardzo indywidualna, bo jedni mają lepszą kondycję, inni mają kondycję troszkę gorszą. Generalnie chodzi o to, żeby iść w grupie. Jak się idzie, idzie się bardzo fajnie, bo idą osoby, które są bardzo zapalone w takich tematach, w szczególności jeżeli chodzi o pomaganie osobom drugim, a tu mamy bardzo fajną akcję, bo możemy właśnie wykorzystując to, że zawód strażaka jest jedną z najlepiej postrzeganych służb mundurowych w Polsce, możemy właśnie wykorzystując to szerzyć ideę dawstwa szpiku kostnego.
Radio Alex: Pan sam jest dawcą?
Tomasz Michalik: Jestem zarejestrowany jako potencjalny dawca szpiku kostnego. Czekam na ten magiczny telefon. Na razie go jeszcze nie otrzymałem. Kiedy ten telefon dostanę? Nie mi oceniać. Może być pół roku, może być i kilka lat.

Mówi Sławomir Pogorzelski z OSP Stargard:
Radio Alex: Kiedy pan się rozchorował i jak zareagowali pańscy koledzy strażacy?
Sławomir Pogorzelski: Ja akurat tak się trochę dziwnie dowiedziałem o tej mojej chorobie. Prostu poszedłem sobie na morfologię zrobić kontrolnie dla siebie i w niej lekarz właśnie wykrył małopłytkowość. Kazał mi powtórzyć te wyniki. I pamiętam, jechałem do fryzjera po południu w piątek, bo w sobotę szedłem na wesele i w piątek do mnie zadzwonił lekarz, żebym przyjechał do przychodni, bo jednak ta morfologia wyszła jeszcze gorsza i miał pewne podejrzenia. Nic mi nie chciał zdradzić przez telefon i pojechałam do lekarza. Powiedział mi, że są podejrzenia ostrej białaczki szpikowej i dał mi skierowanie do szpitala. I za tydzień miałem chemioterapię. I już była akcja poszukiwawcza mojego dawcy. Strażacy właśnie zareagowali tak, że potrafili się obciąć na łyso. Nawet tak dla siebie. Pierwsze co pomyślałem, że żony ich naprawdę zabiją.
Radio Alex: To było w momencie, kiedy pan sam stracił włosy po chemioterapii.
Sławomir Pogorzelski: Dokładnie jak straciłem włosy i dowiedzieli się, to postanowili razem ze mną.
Radio Alex: Niesamowita solidarność. Co jeszcze zrobili?
Sławomir Pogorzelski: Chodzili po różnych festynach, dniach Stargardu, galeriach, rejestrowali potencjalnych dawców. Tylko to nie wyglądało tak tradycyjnie, że stoi stanowisko i rejestrują, tylko chodzili – proszę podpisać, proszę wymaz i rejestrowali.
Radio Alex: Akurat pan miał wielkie szczęście, bo znalazł pan tego swojego bliźniaka. To zdaje się nie jest taka łatwa sprawa.
Sławomir Pogorzelski: Tak. Swojego bliźniaka znalazłem po ponad pół roku. Przeszczep szpiku mi się przyjął. Miałem tylko tam lekki odrzut żołądkowy, pokarmowy. Po tym odrzucie po miesiącu wyszedłem już ze szpitala do domu i już schodziłem z tych sterydów, z tych leków i na dzień dzisiejszy nie przyjmuję już żadnych tabletek związanych z chorobą. Uważam się za w pełni zdrowego.
Radio Alex: Pójdzie pan na Giewont jutro?
Sławomir Pogorzelski: Tak
Radio Alex: Wygląda pan doskonale. Jak pan się czuje?
Sławomir Pogorzelski: Czuje się dobrze. Bardzo dobrze.
Radio Alex: Dlaczego warto się angażować w tę akcję?
Sławomir Pogorzelski: Choćby dlatego, żeby uratować komuś życie. To naprawdę nie boli. Ludzie chorzy potrzebują tego dawcy, żeby wrócić w pełni do życia, do rodziny.

Mówi Marek Czerw z OSP Jaślany:
Radio Alex: Od jakiej góry ta akcja się zaczęła i ilu strażaków początkowo brało w niej udział?
Marek Czerw: Pierwsza akcja to było wejście na Rysy. Tam były 23 osoby. Niestety jeszcze wtedy mnie nie było, Ale tak się stało, że gdzieś tam po drodze przewinęło się przez Facebooka. Zobaczyłem, szeroko otworzyłem oczy. Mówię – muszę pójść, muszę dołączyć. Z mojej jednostki w tamtym roku szliśmy w we trzech strażaków, nawet jeden z dziewczyną i tak się zaraziliśmy.
Radio Alex: A później co było?
Marek Czerw: Było wejście na Świnicę. Drugie wyjście to było 77 osób i atmosfera była niesamowita, więc przyrzekłem sobie, że w tym roku tym bardziej muszę dołączyć do grupy. Mówi się w rozmowach między nami, że wchodzimy we dwóch, wychodzimy we dwóch. Rota to jest świętość. Więc tutaj tą samą zasadą się kierujemy. Nikt nie zostaje z tyłu, nikt nie odłącza się po drodze. Tylko albo idziemy wszyscy, albo nie idzie nikt, albo wracamy wszyscy razem. Także tutaj na pewno trudno się idzie, ponieważ dodatkowe kilogramy, butla, ochrony dróg oddechowych to są dodatkowe kilogramy. Ale ja to tłumaczę sobie, że to tak wygląda. Ci ludzie, których niestety choroba dosięga, oni dużo większy ciężar i dużo dłużej muszą nieść. Czasami to są dni, czasami to są tygodnie, czasami miesiące czy lata. Czekają na przeszczep na tę wiadomość dobrą i niestety muszą dźwigać ten ciężar. A my tylko dźwigamy ten ciężar i to w dobrym towarzystwie przez jeden dzień. Także jest to takie przełożenie w moim mniemaniu, więc dlaczego nie.
Czytaj także: