Przejdź do menu głównego Przejdź do treści

REKLAMA

Ratownicy medyczni narażeni na agresję również na Podhalu

Pobicia, ataki nożem, a nawet maczetą, utrudnianie pracy, agresywne zachowanie ratowanych lub ich towarzyszy, to codzienność ratowników medycznych na Podhalu.

112 Ratownicy medyczni narażeni na agresję
fot. Radio Alex

Szacowany czas czytania: 02:46

Ratownicy medyczni narażeni na agresję

Do poszkodowanych ruszają bez względu na porę dnia i nocy. Często, to właśnie oni ratują ludzkie życie:

Paweł Mickowski: Podhale to jest bardzo specyficzny rejon z uwagi na zmieniającą się dość gwałtownie pogodę, która częściowo wpływa na zachowanie niektórych osób. Ale też Podhale to miejsca turystyczne, gdzie turysta, który tu przyjeżdża często pozostawia kręgosłup moralny w miejscu, z którego tu przyjeżdża, czyli przyjeżdża tutaj, wieczorami rusza na Krupówki, gdzie spożywa alkohol. Piątek wieczorem to jest tak naprawdę wiadomo, że będziemy mieli dyżur, gdzie różne sytuacje będą. Była sytuacja kiedyś pod Biedronką – pacjent, który nas wezwał, miał maczetę schowaną pod koszulką. Mieliśmy sytuacje, gdzie kobieta, którą wieźliśmy do szpitala, miała nóż schowany w staniku i nagle zaatakowała ratownika. Więc takie historie, choć nie zawsze są nagłaśniane, w naszym pogotowiu mają miejsce dość często.

Zawód ratownika medycznego cieszy się olbrzymim uznaniem społecznym. Tym trudniej zrozumieć agresywne zachowania ratowanych, czy ich najbliższych.

Paweł Mickowski: My jesteśmy do tego stworzeni, Zespół Ratownictwa Medycznego, żeby nieść pomoc w stanach zagrożenia życia. Więc jeżeli ktoś nas wzywa, to oczekuje, że my dziecku, partnerowi albo kogoś z rodziny uratujemy, udzielimy tej pomocy. Finalnie ten pacjent znajdzie się na SORze, więc nasze intencje zawsze są dobre. My nigdy nie możemy zrozumieć tego, dlaczego na ratownika ktoś może w ten sposób zareagować. Skąd ta agresja? Skąd takie dziwne zachowania? Ile lat pracuję, tyle tego nie rozumiem. Miałem kilka spraw w sądzie, gdzie właśnie był atak na funkcjonariusza publicznego, bo jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi, mamy pełną ochronę prawną z tym związaną, co nie zmienia faktu, że wiadomo za atak na ratownika grozi kilka lat pozbawienia wolności, ale każdy z nas chciałby skończyć dyżur, wrócić do swojej rodziny i żyć bezpiecznie.

Paweł Mickowski koordynator zespołów ratownictwa medycznego w Zakopanem liczy na zmiany, które pozwoliłyby na dodatkowe szkolenia i wyposażenie ratowników w odpowiedni sprzęt.

Paweł Mickowski: Dedykowane odnawialne szkolenia z samoobrony, które będą doskonalił nasze umiejętności, aby się tak bronić, żeby pacjentowi nie zrobić krzywdy. To jest trudne, aby obezwładnić poszkodowanego, który często przekracza nasze siły i możliwości, bo wiadomo, że ktoś może być od nas dwa razy większy, a my też musimy się obronić. Uważam, że powinniśmy mieć dostępne środki samoobrony. Ministerstwo powinno nas wyposażyć w takie środki, abyśmy mieli możliwość obrony. Uważam, że gaz pieprzowy powinien być na wyposażeniu każdej karetki, że powinniśmy mieć bezpieczne środki ochrony. W mojej opinii szkolenia i taser policyjny powinien być każdej karetce, w sytuacji podbramkowej, krzywdy pacjentowi nie zrobimy, a nawet jeżeli ten pacjent pomocy będzie potrzebował, to będzie ją miał na miejscu tak naprawdę.

Z Pawłem Mickowskim rozmawiała Beata Denis-Jastrzębska.

Czytaj także: