TOPR podsumowuje 2024 rok
Przełom roku to zawsze podsumowania. Mamy kilka liczb dotyczących działań ratowników TOPR.

Szacowany czas czytania: 02:43
Mówi Maćkowi Pałahickiemu naczelnik TOPR Jan Krzysztof:
Jan Krzysztof: Zdecydowanie jest to zauważalny wzrost w ostatnich latach. Po pandemii cały czas ta ilość wypadków, ilość osób, którym udzielamy pomocy rośnie. W tej chwili jest to ponad 30% rok do roku. Jeszcze mamy te ostatnie dni bieżącego roku. Miejmy nadzieję, że będą spokojne, ale zdarzało się, że ten ostatni tydzień był niezwykle pracowity, więc zobaczymy, jakie będą warunki, jakie będą mieli turyści plany. Miejmy nadzieję, że nie skończy się to tutaj jakąś dużą ilością wypadków.
W ubiegłym roku przez cały rok udzieliliśmy pomocy 1022 osobom. Mówimy tylko o górach, nie mówimy tutaj o stokach narciarskich. A w tym roku już mamy 1344 osoby, którym udzieliliśmy pomocy, więc widać tutaj tę różnicę zdecydowanie. To we wszystkich kategoriach: poważnych urazów, wypadków śmiertelnych, ratowania osób, które nie uległy czy nie wymagały pomocy medycznej, ale wymagały naszej pomocy, by nie spadły, by nie doznały jakichś poważnych obrażeń, również wzrosła.
Myślę, że wynika to przede wszystkim ze zwiększonego ruchu turystycznego i to statystycznie się przekłada na tę zwiększoną ilość wypadków, aczkolwiek z tego co wiem nie mamy oczywiście danych ostatecznych w parku, ta ilość osób wchodzących na obszar Tatr wzrosła o 10%, a ta ilość wypadków o 30. Być może ci turyści podejmowali bardziej ambitne plany, a może częściej po prostu chcieli skorzystać z naszej pomocy, bo tak ta sytuacja wyglądała. Wiele zależy od pogody, w połączeniu z natężeniem ruchu turystycznego, z jakąś gwałtowną zmianą tej pogody. Tutaj różne czynniki wpływają tak doraźnie. Zobaczymy pewnie w kolejnych latach, czy ta tendencja się utrzyma, czy też osiągamy powoli jakiś kres tej ilości ludzi, która tutaj się pojawia.

Nie ukrywam, że były takie okresy w sezonie i w weekendy już po tym głównym sezonie, gdzie byliśmy na granicy możliwości obsługi tych wypadków.
Bez tego śmigłowca w ogóle byłaby katastrofa. Szczęście w nieszczęściu, że tych wypadków najwięcej jest wtedy, kiedy jest w miarę lotna pogoda, bo jest wtedy najwięcej ludzi w górach i mając sprawny śmigłowiec możemy szybko zadziałać i te kilka równoczesnych zdarzeń jest likwidowanych w bardzo krótkim czasie. Kiedy nie ma śmigłowca, sytuacja się gwałtownie zmienia.
Niestety też obserwujemy, że turyści, co nie jest pewnie nowością, jeżeli zaplanują wyjście gdzieś ambitnie wysoko, to pomijają kwestię pogody czy warunków do udzielenia pomocy. Cały czas – choć mówimy, że w tej chwili jest taki spokojniejszy okres – kilka razy w tygodniu są interwencje, wyprowadzanie ludzi z trudnych terenów, zupełnie nieprzygotowanych do tych warunków, które tam panują.
Czytaj także: