Wielkanoc na Podhalu: Mamy Wielką Niedzielę, pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych, świętujemy więc na całego
A jak kiedyś świętowano? Anna Nędza Kubiniec z Kościeliska od lat zbiera dawne przekazy, kolekcjonuje stare zwyczaje i wierzenia. Jakie zwyczaje na Podhalu związane były z Wielką Niedzielą?
Anna Nędza Kubiniec: W Wielką Niedzielę rozpoczynało się rezurekcją. Obowiązkowo wszyscy szli na rezurekcję poza starszymi osobami albo jeżeli ktoś miał dziecko małe, to wtedy zostawała taka kobieta w domu. Wszyscy się paradnie ubierali rano, dziewczęta młode w białych spódnicach, a kobiety starsze w białych chustach, w białych szalach i chłopi w białych cuchach, bo to była niezwykle uroczysta msza. Po mszy wracało się szybko, bo też był taki zwyczaj, że kto szybko wróci, to szybciej te zbiórki zrobi, czyli szybciutko będzie pierwszy miał pograbione siano, pozwożone i dlatego tak się śpieszyli. Po przyjściu z rezurekcji zasiadano do śniadania. Zawsze kobiety tam śniadanie przygotowywały i rozpoczynało się takie śniadanie. Jajkiem u nas dawniej się nie dzielono, nie było takiego zwyczaju. Ludzie tylko składali sobie życzenia. Życzyli Wesołego Alleluja, zdrowi co by my byli syćka,co by my dozyli następnych świąt. Tak wyglądały te życzenia. I takie śniadanie rozpoczyna się modlitwą, a po modlitwie trzeba było najpierw zjeść surowy plasterek chrzanu i umoczony w soli. Miało to wypalić niby te grzechy i dlatego, że Pana Jezusa pojono z octem. Tak na tą pamiątkę się właśnie trzeba było tego chrzanu zjeść. Ale też ten chrzan miał taką moc ochronną, miał przeciwdziałać bólowi zębów i ogólnie służyć dobremu zdrowiu.
Radio Alex: Co jeszcze podawano na to śniadanie?
Anna Nędza Kubiniec: W niektórej części, przynajmniej w Kościelisku, spożywano jajka gotowane, a u niektórych spożywano w formie jajecznicy. Jajecznica była na maśle święconym, posolona solą święconą i obowiązkowo do tego święcona kiełbasa. I tu raczej – z tego co dopytywałam ludzi, to było tu w zachodniej części Kościeliska bardziej praktykowane, jak we wschodniej części, właśnie jedzenie jajecznicy i nic poza tym innego się jakoś tam nie specjalnego nie przyrządzało.
Radio Alex: Były jakieś związane z tym śniadaniem wielkanocnym zwyczaje, przesądy?
Anna Nędza Kubiniec: Na pewno jak chodzi o skorupki z jajka, to nie można ich było tak byle gdzie wyrzucić. Tylko tak po obraniu takich święconych jajek, to trzeba było tak albo wyrzucić na grządkę, bo to miało zapewnić dobry urodzaj warzyw i krety miały nie ryć, bo to miały moc ochronną, albo trzeba było wyrzucić pod drzewka owocowe, aby dobrze rodziły. Resztę skorupek trzeba było wsypać do obręczy, żeby nakarmić kury i ich kury miały właśnie dziobać te skorupki z obręczy, bo to miało zapewnić, że kury się będą trzymać kupy, czyli że się nie będą rozłazić, że będą jajka dobrze niosły i trzymały się będą chałupy. A jeżeli ktoś miał niemowlę w domu, to te skorupki ze święcone jajko dawano także do tej kąpieli, do wody, w której się tego niemowlaka kąpało.
Radio Alex: Słyszałem też, że w Wielkanoc jadło się specjalną zupę świncelinę albo jak mówili gdzieniegdzie sodrę.
Anna Nędza Kubiniec: U nas raczej ta zupa się nazywa święcelina. Najczęściej tę zupę gotowano na wywarze z szynki. Jak gaździny gotowały szynkę na święta, to tej wody nie wylewano i na tej wodzie się robiło święcelinę, dodawało się chrzanu i nie kroiło się, tak jak dzisiaj robi się taką podobną do żurku. Kiedyś to była taka właśnie ugotowana, taka na ostro ta zupa, a osobno się gotowało ziemniaki i takie ziemniaki ugotowane się wykładało na talerz i zalewano tą zupą. Do tej zupy można było wtedy dać pod dostatkiem skwarków, kiełbaski, co już kto miał, czy żeberka takie wędzone, to tak ta zupa wyglądała, i dużo właśnie chrzanu.
Radio Alex: I to, co było w koszyczku tam lądowało.
Anna Nędza Kubiniec: Tak, to co zostało ze święcenia, to można było do tej zupy wykorzystać.
Radio Alex: Były jakieś takie ciasta specjalne związane z tymi świętami czy jakieś inne potrawy?
Anna Nędza Kubiniec: Ciast jakiś takich specjalnych nie wypiekano. Z dzieciństwa swojego pamiętam, że babka piekła czy tam mama babkę z marmoladą, serowce – tak nazywano sernik, jabłkowce, czyli szarlotka. I to były proste, takie nasze zwyczajne ciasta. Nie było zwyczaju nawet robienia u nas mazurków. Nie pamiętam, jak byłam dzieckiem, żeby nawet kupowały mazurka. To do dopiero w późniejszych latach. Ale tak z dzieciństwa, to nie było zwyczaju.
Radio Alex: A ja ciekaw jestem, co robiło się dawniej w tę Wielką Niedzielę. Czy w ogóle można było cokolwiek robić?
Anna Nędza Kubiniec: Było dużo zakazów i nakazów. Bo tak w pierwszy dzień świąt nie wolno było się położyć. Mówiono, że jak się kobieta położy, to się i len zwali. Jak mężczyzna się położy, to się mówi, że się owies czy tam żyto zwali, więc nie wolno było. Trzeba było na siedząco spędzać święta. Przynajmniej ten pierwszy dzień. Nie chodzono po domach, tylko w domu się przebywało, bo to mówili, żeby jakiegoś nieszczęścia komuś nie zanieść. To takie były właśnie zwyczaje, że się spędzało pobożnie raczej, bo dopiero drugi dzień świąt to był taki już taki huczny, a ten taki dzień tak dostojnie, godnie spędzany.
Radio Alex: Były jakieś specjalne czynności, których nie wolno było wykonywać w ten dzień? Poza leżeniem.
Anna Nędza Kubiniec: Poza tym, że trzeba było iść obsłużyć zwierzęta, to też już to siano musiało być już wcześniej, przynajmniej w Wielką Sobotę już sobie trzeba było tam przygotować, zrzucić ze stodoły, drew trzeba było na rąbać wcześniej, bo tu nie wolno tego było Wielką Niedzielę robić.
Radio Alex: Chyba ani gotować za bardzo nie można było.
Czytaj także:
- Wesołych Świąt bez jakichkolwiek zakłóceń
- Rzeżucha na święta: Nie tylko dekoracja, ale przede wszystkim źródło zdrowia
- Które jaja na świąteczny stół? Poznaj różnice i wybierz najzdrowsze!
- Wielkanoc z Radiem Alex: Rozdawaliśmy babeczki na ulicach Zakopanego
- Jak spędzimy święta? Pytaliśmy mieszkańców Zakopanego [SONDA]