Radio Alex 105.2 FM Zakopane

Zaginieni w Tatrach. Rozmowa z przewodnikiem tatrzańskim

Powierzchnia Tatr to niecałe 800 km kw. Zaledwie nico ponad 22 % tej powierzchni znajduje się w granicach Polski, ale to właśnie tu, zdaniem Huberta Jarzębowskiego, przewodnika tatrzańskiego i autora książek dochodzi do wielu niewyjaśnionych zaginięć i śmierci.

Zaginieni w Tatrach. Rozmawiamy z Hubertem Jarzębowskim

Hubert Jarzębowski: Tatry mają taką reputację gór, które są małe, ale w których jest bardzo duża intensywność dziwnych, tajemniczych zjawisk. Porównanie do niektórych innych pasm, to w Tatrach ginie kilkaset procent więcej ludzi. Wynika to też w dużej mierze z tego, że one są górami bardzo popularnymi i bardzo dużo osób tutaj przychodzi, więc dużo turystów ma swoje pomysły, nie trzyma się szlaków, szuka na własną rękę tajemniczych miejsc i potem, nawet jeżeli są blisko znanych traktów, są trudni do znalezienia po prostu.

Zaginięcie Władysława Białkowskiego

Pierwsze udokumentowane zniknięcie w Tatrach miało miejsce w 1894 roku. Nigdy nie odnaleziono 42-letniego Władysława Białkowskiego. Trudno dziś powiedzieć, czy jego niezdarne potknięcie się w czasie tańca na dancingu, który odbył się dzień wczesnej, wpłynęło na decyzję o niefortunnej wycieczce.

Hubert Jarzębowski: Tańczył z panią J. i podobno wywrócił się na parkiecie uszkadzając sobie nogę, dodatkowo był jeszcze krótkowidzem, nosił okulary. Wiemy, że wyszedł na Giewont i kierował się ścieżką w stronę Kopy Kondrackiej. Po drodze spotkał go z górskich przewodników, odradzał mu dalszą drogę. Mówił, że jest mgła, ale mówił, że pan Władysław tylko coś odburknął mu, że był bardzo nieprzyjemny, zdenerwowany, sprawiał wrażenie takiego roztrzęsionego. Ostatecznie ślad po nim zaginął w okolicach Kopy Kondrackiej i on nie został znaleziony nigdzie.

Sprawa tatrzańskich Romea i Julii

Najbardziej znanym pełnym, do dziś niewyjaśnionych tajemnic wypadkiem w Tatrach jest niewątpliwie tragedia rodziny Kaszniców. która rozegrała się na Lodowej Przełęczy. W okresie międzywojennym doszło tu jeszcze do innego wypadku. Nazwano go sprawą tatrzańskich Romea i Julii.

Hubert Jarzębowski: Zaginięcie Loli Hirschównej i Romualda Dowgitowicza. Jego ciało znaleziono w drodze na przełęcz lodową. Natomiast wiadomo, że w schronisku w chacie Terry’ego był ze swoją najprawdopodobniej ukochaną Lolą Hirschówną, której potem plecak znaleziono w dolinie Jaworowej. Ona nie została znaleziona, ale wiadomo, że naczelnik TOPR Józef Oppenheim na wielokrotną prośbę matki ponawia poszukiwania. Nawet w Zakopanem żartowano, że jak Oppenheima nie ma, to na pewno szuka Hirschówny. Do końca życia wznawiał raz na jakiś czas poszukiwania dziewczyny, ale nie została za jego życia znaleziona. Dopiero pod koniec lat ’50 pod Małym Lodowym została odnaleziona.

Epicentrum tatrzańskich tragedii

Masyw Czerwonych Wierchów, a zwłaszcza jego łagodna grań daje złudzenie bezpiecznej wędrówki. Te pozory zwiodły wielu turystów. Można powiedzieć, że to epicentrum tatrzańskich tragedii.

Hubert Jarzębowski: W ich masywie, który wygląda w ten sposób, że ścieżka grzbietem jest bardzo łatwa, natomiast każdą stronę niżej podcinają się ogromne ściany. Czy to próg Doliny Litworowej i próg Doliny Mułowej i każde pójście nie najwłaściwszym ścieżkami może oznaczać wejście w bardzo trudny teren. Kilka osób nie odnaleziono nigdy, jak np. Antoniny Kwiatkowskiej w latach ’40 czy na początku lat ’70 Teresy Kurzel. Obie kobiety wyszły na Czerwone Wierchy, nie zostały nigdy znalezione. Spekulowano, czy nie uciekły być może za granicę.

Dużo było sytuacji, w których znaleziono zwłoki. Najbardziej znana była Aldona Szystowska, ale była też sprawa speleologów. Jedna dziewczyna zamarzła przy próbie dojścia do Jaskini Wielkiej Litworowej. Czerwone Wierchy zdecydowanie są trudnym, skomplikowanym masywem. I póki jest pięknie, jest widoczność, to nie są trudne. Natomiast od razu we mgle i w trudnych warunkach stają się bardzo zdradziecką pułapką.

A jaki jest najprostszy przepis na zaginięcie w Tatrach?

Hubert Jarzębowski: Dużo takich sytuacji ma miejsce w październiku, listopadzie, w grudniu, kiedy jeszcze nie ma bardzo dużo śniegu, więc nie jest to na typowy wysokogórski, zimowy sprzęt. Natomiast nie jest to już lato, jest krótki dzień. Często nad ranem czy w cieniu są oblodzenia. Jest to bardzo trudne warunki właśnie w takich miejscach przy mgle, trudnej widoczności i pójściu poza szlak i nie powiedzeniu gdzie się pójdzie, to jest gotowy przepis na dołączenie do takiej listy.

O Szczegółach tych i wielu innych dziwnych i tajemniczych zdarzeniach w Tatrach opowiedział naszej reporterce Hubert Jarzębowski.

Zaginieni w Tatrach. Opowiada Hubert Jarzębowski

Zaginieni w Tatrach. Posłuchajcie całego wywiadu z Hubertem Jarzębowskim: